Pytania przysłała mi jedna z Was, na
mejla podpisując się jako K.I.
- Skąd wziął się pomysł na pracę w wolontariacie?
Praca w wolontariacie? Hmm.... Chyba
dlatego, że opiekunem był człowiek, którego lubiłam no i kilku
moich znajomych tam chodziło. Na początku nawet nie chodziło mi o
to, żeby pomóc innym, tylko po to, żeby się po prostu dobrze
bawić.
- Od kiedy należysz do wolontariatu?
To się wszystko zaczęło w styczniu
tego roku.
- Czym zajmuje się ten wolontariat?
Zajmujemy się głównie zbiórkami
żywności na Boże Narodzenie i Wielkanoc. W takie dni stoimy w
marketach i zbieramy żywność i pieniądze. Jedzenie jest zbierane
i segregowane (to chyba najtrudniejsze...), a potem pakowane do
kartonów, a pieniądze przeznaczone na zakup reszty jedzenia. Tak,
żeby w każdej paczce było tyle samo. Potem paczki rozwozimy to
osób, które potrzebują takiego wsparcia w czasie świąt. Jednak
to tylko dwa razy do roku. A w tym okresie pomiędzy świętami
zbieramy pieniądze (w zimę np. na węgiel, czy drewno na opał dla
ludzi, których na to nie stać), opiekujemy się starszymi ludźmi...
Różnie bywa. Po prostu – jest potrzeba, to interweniujemy :)
- Co najbardziej w tym lubisz?
Chyba ten uśmiech na twarzach dzieci,
kiedy dostaną paczkę... I atmosferę jaka panuje wśród ludzi,
którzy należą do wolontariatu.
- Czy jest jakaś rzecz, która nie podoba Ci się w wolontariacie? Jak tak to jaka?
Tak, są takie rzeczy. Głównie
spowodowane złym nastawieniem ludzi. Przykre jest, że ludzie, gdy
wręczam im ulotkę przy wejściu do sklepu, odwracają się plecami,
piorunują wzrokiem, albo po prostu wyśmiewają. Ja im nie każę
pomagać. Ale czy nie można powiedzieć zwyczajnego „nie
dziękuję”? Kolejna rzecz to sytuacja, jak ludzie nas po prostu
wyśmiewają i poniżają. Tak, to przykre. Ostatnio nawet zdarzyła
mi się taka sytuacja. Szła grupka dziewczyn o rok starszych ode
mnie. I jedna do drugiej ze śmiechem:
-No daj dzieciom pieniążki !
Trzeba pomagać biednym ! ! !
-Pieniążki, to ja im mogę w dupę
wsadzić.
Po czym odeszły śmiejąc się w
niebogłosy. Tak, to przykre. Ale ja wiem po co to robię. Nie dla
nich, ale dla tych dzieciaków, które czekają na te paczki z nosem
przy oknie.
- Czy tracisz coś kosztem pomagania innym? Czy sprawia Ci to trudność?Czasem tak. Głównie to czas. Ale ja nie nazwałabym tego traceniem tylko poświęcaniem. Ja ten czas poświęcam, bo o stracie nie ma tu mowy. Czasem nie mogę wyjść z przyjaciółmi, bo zbiórki żywności. Czasem nie mogę wyjść, bo po tych zbiórkach jestem potwornie zmęczona. Poświęcam też energię, bo naprawdę niełatwo jest tak kilka, do kilkunastu godzin przenosić skrzynki z jedzeniem, pakować to jedzenie, stać i rozdawać ulotki... Ale energia wraca, kiedy przypomnę sobie po co to robię. Po co się poświęcam :) Nawiązując do poprzedniego pytania, to właśnie te poświęcenia (nie tylko moje zresztą) ludzie mogliby odrobinę nas docenić. Nie każę im klęknąć na kolana i wychwalać nas, ale po prostu nie poniżać i nie obrażać. To wystarczy.
wspaniały wpis i cały blog. wchodze codziennie i tez mysle o zalozeniu swojego. mim zdaniem za niedlugo bedziesz taka slawna jak lucy ! tego cibardzo zycze!!!
OdpowiedzUsuńp.s odpiszesz na mojego maila?
Ja bym tak chyba nie umiała... podziwiam cie. i ja bym sie nigdy nie zachowalla tak jak te dziewcyny co mowisz...
OdpowiedzUsuńGdy bylam jeszcze w Polsce tez rozdawalam ulotki na zbiorke zywnosci :) Zachowanie niktorych ludzi bylo bardzo przykre :(
OdpowiedzUsuńwww.catalogueofmylife.blogspot.com